poniedziałek, 29 października 2012

"Berlin Calling"- wielkomiejskie życie w rytmie uderzeń na minutę

A może, na dobry początek dnia, mała podróż do jednej z największej ze stolic europejskich?
Jak każda miejska dżungla, Berlin ma swoje pozytywne aspekty - nowoczesna architektura, ostoja czystości, porządku i zachodniej organizacji. Lecz pod tą przykrywką nienagannego niemieckiego "ordnungu" kryję się podziemny, mroczny świat, pachnący cannabis, usłany dywanem wyszywanym LSD, oprószony kokainą...
Takie środowisko jest idealnym miejscem dla spragnionych imprez w stylu "ostrej jazdy bez trzymanki" w takt bitów elektrosyntetycznych. Ale nie tylko. Tu rozwijają się także talenty muzyczne, pragnące zadowolić zarówno "wysublimowane" uszy imprezowiczów, jak i własną wewnętrzną potrzebę artystycznego spełnienia.
Jednym z członków owej bohemy artystycznej jest DJ Ickarus, grającego przez Paula Kalkbrennera, który w rzeczywistości DJ jest.
Jak większość wrażliwych twórców, Ickarus wspomaga się używkami, by móc jeszcze lepiej wykonywać swoje utwory. Jest również w trakcie prac kończących jego płytę. W tournee promującym jego album wiernie towarzyszy mu i wspiera jego dziewczyna, a zarazem menadżerka, Mathilde (Rita Lengyel). Nie pochwala ona zbyt entuzjastycznego zapędu Ickarusa do korzystania z "dobrodziejstw" tego świata. Po jednym z koncertów Mathilde zostawia zaćpanego DJ'a i wraca do swojej byłej dziewczyny, a sam Ickarus trafia do kliniki odwykowej. Tym samym termin premiery płyty staje pod znakiem zapytania Nasz bohater nie zamierza poddać się surowej dyktaturze dyrektorki szpitala - doktor Petry Paul (Corinna Harfouch) i panującym w nim zasadom. Organizuje nielegalną imprezę dla mieszkańców kliniki, wymyka się nocami...ale nie zapomina o tym, co pozwala mu uwolnić swoją duszę z okowów własnych, wewnętrznych demonów. Lekarka, słysząc transowy rytm muzyki,  uznaje to za jeden z objawów schizofrenii, o którą podejrzewa Ickarusa. Ten jednak nie odda broni, a nawet obróci złą monetę w dobrą i wykorzysta sytuację, w jakiej się znalazł...
Film ukazuje walkę człowieka z nałogiem, jego wnioski i zmiany po traumatycznym przejściu. Wszystko osnute jest tą niesamowitą zasłoną mechanicznych, transowych dźwięków, które według mnie stanowią niejako fundament produkcji, nadający ton i barwę całości. Bez tego film mógłby okazać się totalną klapą...
Osobiście "Berlin Calling" trafił w mój gust... zdecydowanie muzyczny. Zachęcam do przesłuchania wszystkich soundtrack'ów ( link poniżej). Jeśli chcecie naprawdę "przeżyć" ten film, to polecam zamknąć oczy, wsłuchać i dać ponieść się rytmowi miasta...
Ogólna subiektywna ocena: 4.5/5
Pozdrawiam z mojego Królestwa, ulokowanego w zagiętej czasoprzestrzeni
Mokusha
poster do filmu

"Repeaters"(Powtórzenia), czyli jak przeżyć "dzień świra" i nie zginąć


...choć w tym momencie bardziej zastanawiam się, jak JA wytrwam jako nowicjuszka w bloggerskim światku?
Za gorącą namową Soryminy, postanowiłam spróbować swoich sił i naskrobać co niecoś na temat produkcji filmowej, którego premiera miała miejsce dziś - rzecz jasna - w moim życiu, jako że utwór audiowizualny został nagrany dwa lata temu w Kanadzie. A więc, względnie, niedawno.
"Powtórzenia" zaczyna się podobnie jak inne tego typu filmy - musi wystąpić katalizator, który spowoduje efekt powtarzalności owego dnia - w tym przypadku - spięcie elektryczne podczas środowej burzy.
Cała rzecz dzieje się w klinice dla uzależnionych, gdzie trafia trójka dwudziestolatków z "przeszłością", niekoniecznie godną pochwały...Kyle, Michael i Sonia, bo o nich tu mowa, jak większość osób z ich doświadczeniem, cierpią na choroby mentalne, próbują wypchnąć z ich umysłów to drugie, dewastujące psychikę "ja" i wyjść na prostą. Dostają takową szansę - mają parę godzin na choć minimalne naprawienie wyrządzonego zła w przeszłości bliskim osobom (Kyle), odcięcie się od patologicznego ojca (Sonia), a także próby uzyskania przebaczania przez syna względem ojca (Michael). W "dniu zadośćuczynienia" mają miejsce dziwne wypadki : począwszy od śmierci ( zasłużonej? to zostawiam Waszej subiektywnej ocenie)  schorowanego ojczulka Soni, poprzez skok rozhisteryzowanej dziewczyny z mostu, a zakończywszy na owym wyładowaniu elektrycznym. Drugi dzień, jak zapewne się domyślacie, jest początkiem zamkniętej pętli czasu. Nasi skołowani  bohaterowie, początkowo zszokowani sytuacją, korzystają z wyśmienitej okazji na młodzieńcze wygłupy, następnie ogarnia ich coraz większe przerażenie obrotem spraw i zaczynają rozwiązywać tą zagadkę krok po kroku. Próbują zmieniać poszczególne zdarzenia feralnej środy, by wyrwać się z przeklętej pułapki czasu. Pojawi się wątek miłosny, wątek rozjuszonego chłopca-mordercy, wykorzystującego "dar" w niecny sposób iiii... to już zobaczycie sami :]
"Powtórzenia" utrzymuje się na pograniczu Science-fiction, dramatu i thrilleru, który może nie trzyma w mega napięciu i nie przyprawia o gęsią skórkę, ale niesie ze sobą pewne przesłanie na temat życia. Gdy obejrzycie tą produkcję reżyserii Carla Bessai'ego, liczę na Wasze wnioski i opinie na temat.
Mam nadzieję, iż swoimi wypocinami nie zawiodę mojej mentorki, a w szczególności Was, drodzy czytelnicy :]
Ogólna subiektywna ocena filmu: 4/5
Pozdrawiam z mojego Królestwa, ulokowanego w zagiętej czasoprzestrzeni
Mokusha
poster z filmu